17

mar

2017

Grafika jest droga

Wiecie jak to jest, człek siedzi sobie w wannie i rozmyśla na różne tematy. Myślałem nad tworzeniem assetów i popularnością pixelartu wśród twórców indie. Zacząłem sobie szacować koszta i naprawdę różnica między dobrym 2D z animacją w spine, pełnym 3D, a nawet trochę lepszym pixel artem jest gigantyczna. Stworzenie modelu 3D, czy rysunku zajmuje sporo czasu. Nawet bez animacji, parę dni może zająć dopracowanie statycznego elementu. W przypadku małego pixelartu, w zależności od przyjętej stylistyki, w jeden dzień można wykonać nie tylko statyczną postać, ale nawet stworzyć jakąś podstawową animację. Oczywiście, jeśli podniesiemy to do ekstremum i zaczniemy tworzyć coś co ma wyglądać jak z którejś ostatniej wersji 2D King of Fighters, Metal Slug, czy Owlboy’a, to koszt może bez być nawet wyższy niż w przypadku gier 3D. Ale to ekstrema, które raczej nie pojawiają się wśród indyków. Dochodzi jeszcze do tego kwestia sprzętu. Nawet ten najlepiej wyglądający pixel art, można tworzyć, na bardzo dziś słabej maszynie, w przypadku 3D, żeby dobrze wyglądało, to trzeba jednak w lepszy sprzęt zainwestować, taki, który nie będzie się krztusił, przy obróbce modelu z dużą ilością poly. I to też generuje dodatkowe koszta. Nawet niektóre współczesne programy do 2D, przy bitmapach o wysokich rozdzielczościach, mogą przyprawić paru letnią maszynę o mikro rozlew, po którym będzie potrzebowała chwili, żeby się pozbierać. Stąd też, tworzenie assetów graficznych, potrafi być najdroższą częścią produkcji. Nie dziwi więc popularność asset store, w którym możemy kupić gotowe klocki, które przez to iż sprzedawane są hurtowo, osiągają zawrotnie nieskie ceny. Nie dziwi też duża popularność pixelartu, który okazuje się o wiele tańszy i może wyglądać lepiej niż niejedna alternatywa, w tym przedziale cenowym. Stąd, wiele gier, jeśli już stawia na oryginalną grafikę, wybiera pixel art. Bo pozostaje to, albo narzekanie, że grafika jest droga.



19

sty

2017

Nintendo i światełko na końcu tunelu

Jaka była niedawna konferencja Nintendo Switch, każdy widzi. No przynajmniej każdy, kto znalazł trochę czasu, żeby ją obejrzeć. Nie była jakąś wielką katastrofą, nie była też specjalnie spektakularna, choć była na wskroś japońska, z japońską, praktycznie martwą publicznością, która zdawała się, że nawet połową oddechu nie zareagowała na to co działo się na scenie. Wiemy nieco więcej o tym, czego możemy spodziewać się po nowej konsoli Nintendo. Większość z tego co pokazano, potwierdza moje obawy co do Switcha, o których wspominałem już nie raz (TU i TU). To co jest największym plusem tej konsoli, jest też największym jej minusem. Jest to urządzenie hybrydowe, które ma być zarówno handheldem, jak i konsolą stacjonarną w jednym. Dla wielu jest to wielka zaletą, bo pozwala to na granie zarówno w drodze, jak i na większym ekranie, w domu. Jest to też wielki problem dla Nintendo, bo jego konkurencję stanowi zarówno PS4 i Xbox One, jak i telefony komórkowe. W dodatku Japończycy nie uśmiercają jeszcze 3DSa i reklamują swoją konsolę jako urządzenie domowe, które ewentualnie można wynieść w dzicz. To z kolei oznacza, że konkurują także sami ze sobą. Switch nie będzie miał więc łatwego życia, bo jako konsola stacjonarna jest zdecydowanie za słaby, w stosunku do konkurencji, a dystans ten będzie się jeszcze powiększał, zważywszy na niedawną premierę PS4 Pro i Xbox One Scorpio.

Rozumiem decyzje jakie podjęło Nintendo, bo wiążą się one z sytuacją na rynku Japońskim, gdzie konsole stacjonarne się nie sprzedają. Handheldy z kolei radzą sobie świetnie i co ciekawe, w Kraju Kwitnącej Wiśni, Vita wyprzeda 3DSa pod względem ilości sprzedanych egzemplarzy. O ile reszta świata przerzuciła się albo na komórki, albo została przy potężniejszych, stacjonarnych maszynach, w ojczyźnie Nintendo wszystko stoi na głowie. Choć gry na telefony są popularne, to nie stoją one w konkurencji do konsol przenośnych. Konkurencją są z kolei konsole stacjonarne. Biorą to pod uwagę łatwo  zrozumieć decyzje ojców Mario, jednak podejrzewam, że myśląc jedynie o rodzimym rynku, kopią oni sobie jednak grób poza Japonią. O ile jeszcze w USA grupa fanów, jest w stanie samą nostalgią utrzymać wstępną sprzedaż Switcha na pewnym minimalnym poziomie, to w reszcie terytoriów szykuje się wielka klapa. Mam ponadto wrażenie, że nawet w Ameryce, kiedy  przejdzie wstępny hype i użytkownicy zorientują się, że nie ma w co grać, na tym systemie, to sprzedaż spadnie na łeb na szyję. Wątpię też, by stara sztuczka z dalszym napędzaniem zapotrzebowania i  zainteresowania konsolą, poprzez sztuczne zaniżanie produkcji konsoli, które generuje informację o kompletnym wyprzedaniu urządzenia, raczej tym razem nie zadziała. Po tegorocznych zakupach świątecznych i problemach dostaniem NES Classic Edition, ludzie zaczynają dostrzegać to co robi Nintendo i z czystej przekory mogą całkowicie odpuścić kupno Switcha.

Może i większość z rzeczy, o których piszę, nie miała by znaczenia, gdyby konsola miała już podczas premiery, silną bibliotekę gier, w które można by było pograć. Na konferencji zaprezentowano bardzo mizerną ilość tytułów. Jest to problem, z którym Nintendo nie potrafi sobie poradzić już od czasu Wii i mam wrażenie, że z każdą premiera nowej konsoli jest co raz gorzej. Co prawda, nowe tytuły first party są w drodze i ich premiery zostały rozłożone na resztę roku i nie jest to kompletna pustynia, jaką oferowało Wii U, jednak wydaje mi się, że wciąż jest to mało i brak przede wszystkim gier od innych wydawców. W dodatku może ich kompletnie zabraknąć, bo Switch nie jest wystarczająco silny by udźwignąć gry z konsol konkurencji, bez większych zmian, ze względu na niewystarczającą moc obliczeniową. Tworzy to sytuację, w której by sprzedać nową konsolę potrzeba więcej gier, a więcej gier pojawi się tylko wtedy, kiedy nowa konsola się sprzeda. I choć wielu zapowiedziało, że jakiś tytuł na Switcha wypuści, to już podobne zapewnienie słyszeliśmy wcześniej i nic one nie znaczyły w przypadku WiiU. Stąd liczba 80-ciu  gier, jakie ponoć są w produkcji, z zewnętrznych źródeł, wcale nie robi wielkiego wrażenia, szczególnie, że twórcy spoza samego Nintendo, którzy pokazali się na scenie, nie mieli do pokazania nic poza własną facjatą i ładnymi obietnicami (Suda51 nawet powiedział, że nic jeszcze nie zaczął i nawet nie wie do końca o czym będzie jego gra). Potwierdzono też niewielki rozmiar pamięci wewnętrznej konsoli, która dysponuje jedynie 32GB miejsca na dysku. Co prawda, można ją rozszerzyć za pomocą kart pamięci, te jednak są wolniejsze nawet od standardowych dysków twardych, znajdujących się w większości PCtów i zużywają się od nich nieporównywalnie szybciej. To z kolei pozwala mi wierzyć, że Nintendo dalej nie rozumie jak działa pobieranie gier z sieci i ich infrastruktura dalej nie będzie na nawet akceptowalnym poziomie, a dodatkowo trzeba będzie za nią płacić i kroki takie zostały podjęte tylko dlatego, że konkurencja również oferuje płatne usługi. Dodatkowo, oferta darmowych gier, jakie miałyby pojawić się w abonamencie, też nie wygląda specjalnie interesująco i jeśli będą to faktycznie tylko pojedynczy tytuł z NES i SNES, który w dodatku znikają po miesiącu, to jest to kpina z fanów.

Mam jednak wrażenie, że Nintendo nie odkryło jeszcze wszystkich kart. To sugeruje poniższy wywiad, w którym widać, że firma jest świadoma problemów, jakim musi sprostać.

Mowa w nim między innymi o tym, że w produkcji jest faktycznie jeszcze sporo gier, które mają się pojawić na Switchu. Jeśli uda się je pokazać do czasu premiery, to może okazać się, że wady konsoli przekuje się w jej zalety. W końcu gry, dostępne jedynie na danej platformie, stanowią najważniejszy element, który sprzedaje platformę. Wtedy, wyjątkowa architektura, która wspiera produkcje przystosowane do tego systemu,  które mogą pojawić się tylko na nim, staną się podstawą do kupna konsoli dla wielu. Należy mieć nadzieję, że Nintendo będzie w stanie przekuć problemy przed jakimi staje na stopnie, po których wespnie się z powrotem na szczyt. To, że są świadomi problemów, oznacza, że mogą skorygować jeszcze swoje plany do czasu premiery urządzenia. O ile nie wiele zmieni się w przypadku samego hardware’u (no może poza późniejszymi modelami z większą ilością pamięci wewnętrznej, bo to akurat zmienić mogą), to wiele jeszcze można zrobić od strony softwarowej. Zapowiedź nowych tytułów, zmiany w usługach online, które płatne będą dopiero od jesieni, na tym polu jest sporo miejsca do manewru. Jeśli tylko Nintendo będzie odrobinę mniej japońskie i uparte, wiele się jeszcze może zdarzyć.



11

gru

2016

The Game Awards

Niespodzianka. Coś nad czym pracowałem przez parę ostatnich dni w ramach eksperymentu. Chciałem sprawdzić ile zajmie mi produkcja vloga.  Nie jest idealnie, ale całkiem dobrze się bawiłem tworząc ten filmik. Zbyt dużo czasu poświęciłem animacji we wstępnie.  Następnym razem będę musiał trochę uprościć proces, ale też mam parę elementów, które są już gotowe do wykorzystania w przyszłości. Następnym razem chciałbym zrobić vlog o czymś pozytywnym.



24

paź

2016

Dalej o Nintendo

Po cichu mam nadzieję, że ludzie trochę ochłonęli już po zapowiedzi Nintendo Switch i będą w stanie spojrzeć na konsolkę trochę bardziej krytycznym okiem. Gracze chcą by Nintendo wykaraskało się z kłopotów, w które obecnie się wpakowało; Stąd też przesadnie optymistyczne reakcje na nowy produkt. Sam chętnie zobaczyłbym, jak rodzice hydraulika Mario wyczołgują się z dołka i stoją na równi z innymi producentami konsol. Jednak może się okazać, że co by nie zrobili ich los jest już przesądzony. Nawet jeśli Nintendo stworzyłoby konsolę mogącą konkurować z Sony i Microsoftem, to w pewnym sensie jest już za późno, by wejść w tą generację sprzętu. Sprzęt Nintendo musiałby być niezwykle potężny, żeby móc stanąć w szranki z konkurencją, a na to się nie zapowiada. W dodatku może się okazać, że nie pomoże bycie liderem na rynku konsol mobilnych. Zresztą, to jak łatwo stopnieć może poparcie dla Nintendo i jak szybko może się okazać, że znów nie będzie miało ono wsparcia developerów 3-rd party, można zaobserwować po reakcji wydawców i producentów na twitterze. Gdy spytano o porty Skyrima i gier 2K, to wydawcy odmówili komentarza i jedynie zapewnili, że wspierają Nintendo. Podobne wypowiedzi słyszeliśmy w przypadku premiery Wii U. Historia lubi się powtarzać.

Wszystko wydaje się sugerować, że czasy Game Boy’a minęły bezpowrotnie. Na rynku może już nie być miejsca dla dedykowanej, przenośnej maszyny do grania. W momencie, kiedy większość społeczeństwa posiada już urządzenie, na którym może grać w przestrzeni publicznej, zawsze przy sobie i jednocześnie jest ono aparatem, telefonem, i odtwarzaczem  muzyki, to jakie szanse ma dedykowany grom handheld? Może sytuacja wyglądała by inaczej, gdyby widownia oczekiwała wielkich, wciągających, głębokich produkcji. W rzeczywistości jednak, granie w nie nie sprawdza się w autobusie, a to jest właśnie główny powód sukcesu małych gier na komórki. Tu zwyciężają małe gry, które można obsłużyć jedną ręką, trzymając się słupka w jadącym pojeździe. Produkcje, które są dobre na krótkie sesje i nie zabierają zbyt wiele uwagi, dzięki czemu nie przegapimy naszego przystanku, a jednocześnie zabijemy kilka chwil, które mijają zanim dojedziemy do naszego celu.

Telefon komórkowy ma większość ludzi, jest on tak mały,  że mieści się w naszej kieszeni. Choć granie na nim nie jest zbyt wygodnie, większości ludzi to nie przeszkadza i trzeba mieć świadomość, że dziś dzieciaki nie uznają już fizycznych przycisków, za coś co wymaganego do wygodnego grania, a podobny trend można już zaobserwować także w przypadku nawet starszych graczy. Może dlatego, że wielu casuali nie miało nigdy pada w ręce. Ignorancja potrafi być błogosławieństwem. Kiedy nie wiesz, że może być lepiej, to że jest gorzej wcale nie będzie Ci przeszkadzać. Casualowy segment, w który celowało do tej pory Nintendo, nie składa się z hardcorowych graczy i niekoniecznie pokrywa się z użytkownikami innych konsol. I dla tych ludzi, to jak działają telefony i jakie ograniczenia oferują, w zupełności wystarczy. Nikt nie będzie wydawała dodatkowych pieniędzy, by pograć 5 minut w publiczny, transporcie, czy po to by zrelaksować się chwilę w kolejce do dentysty. Szczególnie, że musiałbyś się na to przygotować i brać kolejne urządzenie wszędzie ze sobą.

Kolejnym problemem jest wielkość Switcha. To jest wielki tablet. Coś czego nie możesz wsadzić do kieszeni. Coś, co będzie wymagało od Ciebie noszenia plecaka, albo torby. Dlaczego masz nosić produkt Nintendo, skoro masz ze sobą komórkę? Mam nawet wrażenie, że twórcy Switcha są świadomi w jakiej sytuacji się znaleźli, bo w reklamie, jaką nam zaprezentowano, pojawiają się raczej ludzie którzy zdają się trochę poważniej podchodzić do grania. Pozostaje tylko pytanie, czy ludzie do tej pory ignorujący tego typu produkty i przywiązaniu do mocarnej, stacjonarnej konsoli, czy PC, będą zainteresowani czymś w tym rodzaju? Sprzedaż Nvidia Shield, czy Vity, zdaje się temu przeczyć. Nawet ten segment rynku gra na telefonach komórkowych. Wydaje mi się, że Switch może liczyć na maksymalnie 20 milionów sprzedanych egzemplarzy w ciągu całego swojego konsolowego życia, nie więcej. Nie zdziwię się, jeśli będzie to jednak połowa z tego, czyli dokładnie ta sama liczba, co ilość sprzedanych egzemplarzy Wii U. Ponadto znam wielu graczy, którzy nie specjalnie są zainteresowani grami Nintendo, szczególnie że moje pokolenie jest nostalgiczne bardziej w kierunku PlayStation niż NESa, SNESa, czy N64 i mówię tu  nie tylko o Polsce. Są to osoby, które tylko czekają, aż wiekowy gigant podzieli los SEGA i stanie się jedynie twórcą gier, bez konsoli, na którą trzeba wydać dodatkowe pieniądze. Życzą więc Nintendo jak najgorzej.

Na koniec chciałbym napisać parę słów na temat problemów, jakie dostrzegam w hybrydowej konstrukcji Switcha. Dotyczą one głównie pamięci i tego jak drogie potrafią one być. Konsola ma być jednocześnie przenośna, jak i stacjonarna. Nie wyobrażam sobie, by współczesna maszyna do grania, która ma zagościć pod telewizorem, nie posiadała dysku twardego, którego pojemność nie sięgałaby przynajmniej 1TB. Nie wyobrażam sobie, by współczesna konsola koncentrowała się jedynie na fizycznych nośnikach i ograniczała pobieranie gier. Ilość pamięci ogranicza jednocześnie to, że maszyna musi być mobilna. Nie można zamontować w przenośnej konsoli tradycyjnego, taniego dysku twardego, z obrotowymi magnetycznymi talerzami. Musiała by to być pamięć flash, jakiś rodzaj dysku SSD. A to generuje spore koszta, a jeśli zastosować jakieś inne rozwiązanie, to konsola może okazać się koszmarnie wolna (co wcale by mnie nie zdziwiło, szczególnie zważając na to jak powoli wszystko wczytuje się zarówno na Wii U jak i na 3DSie). Wii U miało maksymalnie 32 GB wbudowanej pamięci i pozwalało na podłączenie zewnętrznego dysku twardego. Wątpię by Switch był wyposażony w odpowiednią ilość pamięci, by mógł być zarówno dobrym handheldem, jak i konsolą stacjonarną, szczególnie spoglądając na to, że większość współczesnych urządzeń przenośnych z wielkim trudem dobija do 500 GB i dotyczy to sprzętu z wyższej półki cenowej. Nintedno musiałoby naprawdę mieć jakiegoś asa w rękawie, który pozwoliłby im na produkowanie tanich, szybkich nośników pamięci. Zresztą, podobne zastrzeżenia mam co do kartridża, na jakim mamy kupować fizyczne wersje gier na konsole. Jego cena nie może raczej konkurować z krążkami Blu-ray, których produkcja jest niezwykle prosta i tania. Problemy z nośnikami są zresztą starym nemezis ojców Mario. Ich konsole, od czasów Nintendo 64 zmagały się z niewystarczającą ilością pamięci, czy to na kartridżu, później nośniku optycznym (te głupie małe płytki Game Cube), a nawet pamięci wewnątrz konsoli, jak w przypadku Wii (stąd ograniczenie wielkości gier na Wii Ware, które mogły mieć maksymalnie 40MB) i Wii U. Zobaczymy jak to będzie tym razem, jednak jest to jeden z elementów, który naprawdę mnie martwi.

Nintendo zapowiedziało, że do końca roku, nie mamy co liczyć na dodatkowe informacje dotyczące ich najnowszej konsoli. Kolejny mój posta na jej temat, pojawi się zapewne więc już 2017, może już po jej marcowej premierze. Na koniec coś pozytywnego. Już teraz marketing Nintendo Switch, jest nieporównywalnie lepszy od tego z ery Wii U.



20

paź

2016

NX, NS, Switch to Vita

Parę miesięcy temu pisałem o tym, że jeśli plotki na temat tego jak zaprojektowana jest konsola, która wówczas nosiła kryptonim NX, okażą się prawdą, to Nintendo będzie w sporych tarapatach. Wpis, o którym mowa możecie znaleźć TU. Głównym problemem, w przypadku urządzenia hybrydowego, będącego konsolą przenośną i stacjonarną, jest to jak różne są gry projektowane z myślą o tych dwóch rodzajach platform. W tej materii moja postawa się nie zmieniła. Dowiedzieliśmy się też, jaką mniej więcej mocą obliczeniową ma dysponować Nintendo. Co prawda, chip o który ma napędzać konsolę, nie był jeszcze nigdzie oficjalnie prezentowany, ale jest to potomek komórkowej Tegry. Czysty Sequel z dwójką w tytule. Nie zwiastuje to konsoli o wysokiej mocy obliczeniowej, a raczej coś co z trudem będzie próbowało zrównać się z osiągami PS4 i Xbox One. Zaprezentowany materiał, ja na razie wskazuje przenośną wersję Wii U. Może i była by to ciekawa strategia, kiedy premierę miała wspomniana w poprzednim zdaniu, poprzednia stacjonarna maszyna Nintendo, jednak dziś to już za mało. Przypomina to niemal jakąś androidową konsolę z Kickstartera. Mam wrażenie, że  twórcy Famicona, znów pozostają dwie generacje konsol z tyłu za konkurencją. W dodatku, dziwaczna architektura Nintendo Switch sprawia, że znów Japończycy pozbawili się pełnego wsparcia twórców gier z poza swojego kręgu interesów. Nowa platforma korzysta z zupełnie innej technologii niż ta dostępna w przypadku maszyn konkurencji, co wymusza na twórcach dodatkowe koszty związane z portowaniem produkcji. W dodatku przenośność konsoli sugeruje małą pojemność pamięci wewnętrznej, co może oznaczać, że Nintendo znów poskąpiło na rozwoju infrastruktury sieciowej i zachowają dotychczasowy upośledzony system, w którym dwóch użytkowników nie może nawet wysłać do siebie wiadomości z poziomu konsoli, czy połączyć się w jednej grze, bez użycia skomplikowanego systemu kodów. Dziś mało kto gra ze znajomymi przy jednej konsoli (czy nawet w jednym pokoju na wielu maszynach), ludzie używają sieci. Znów jest to konsola bardziej skrojona na rynek japoński, niż na to by podbijać świat. Choć usieciowienie w kraju kwitnącej wiśni jest całkiem niezłe, to Japończycy nie są miłośnikami dystrybucji cyfrowej i gier sieciowych (co innego Koreańczycy). Zresztą, obejrzyjcie zwiastun i sami przekonajcie się, jak wygląda Switch.

Na koniec chciałbym wspomnieć o jeszcze jednym dużym problemie. Czy naprawdę Nintendo musiało pozbyć się swojego, naprawdę dobrego, przez wiele lat opatentowanego, d-pada? Przecież to zbrodnia, by zastępować go tymi guziczkami, przypominającymi coś, co mogłoby się znaleźć w chińskiej podróbce konsoli. Mam wiele zastrzeżeń co do ergonomii urządzenia, która kojarzy mi się z handheldami Nintendo, które za super wygodne uznać nie można. Kanciastość urządzenia, będzie sporym problemem w przypadku dłuższej gry. Już dawno pad do NESa przestał być wyznacznikiem ergonomii. Naprawdę mam nadzieję, że się mylę, ale to urządzenie, zdecydowanie wygląda jak coś, co będzie kosztowało w przyszłości Nintendo nie jeden ból głowy. Jak na razie mam wrażenie, że wielkie korporacje rzadko uczą się na błędach konkurencji i Nintendo Switch podzieli los PS Vita.



28

lip

2016

Nintendo NX, czy to dobry pomysł

Ostatnio potwierdzają się informacje na temat tego, że Nintendo NX będzie jednak potężnym handheldem, który będzie jednocześnie konsolą stacjonarną. Ponoć ma używać mobilnego procesora od Nvidii. Spotykana wcześniej w tabletach Shield, Tegra X1 jest ponoć częścią devkitu, który został rozesłany do developerów i możliwe, że procesor ten z czasem zostanie zastąpiony nowszym modele, o trochę większej mocy. System byłby więc dwiema rzeczami w jednym. Nie jestem jednak pewien, czy jest to dobry ruch ze strony Nintendo, bo projektowanie gier na platformę mobilną i na konsolę stacjonarną to dwie zupełnie różne bajki. Podczas grania w podróży, należy brać pod uwagę to, iż gracz w może mieć ograniczone ruchy. Ponadto, w grach mobilnych tempo rozgrywki jest zupełnie inne, bardziej skoncentrowane na krótkich sesjach, które można w dowolnym momencie przerwać. Dlatego DS i 3DS odnosiły sukcesy, bo kiedy musiałem przerwać grę, mogłem zamknąć konsolkę (która była zaprojektowana jak skorupa małża) włożyć ją do kieszeni, nie obawiając się o uszkodzenie ekranu i wrócić do gry gdy znów znalazłem na to chwilę. Granie na małej konsolce jest inne, niż na telewizorze, który ma zapewnić jak największą imersję i przed którym większość ludzi może spędzić parę godzin.

Mam wrażenie, że Nintendo nie wyciągnęło wniosków z porażek swojej konkurencji w tej dziedzinie. Powinno szczególnie uważnie obserwować Sony, które wyłożyło się na tym aż dwukrotnie, najpierw w przypadku PSP, a niedawno ze swoją Vitą. Obie konsole imponowały w swoim czasie niesamowitymi osiągami i chwaliło się grami, które są niemal takie same jak na dużej wersji konsoli. To jednak nie pomogło i oba handheldy były porażkami. Było to też spowodowane wzrostem kosztów produkcji gier na te platformy. Więcej mocy obliczeniowej, skutkuje tym, że by produkcja wyglądał przyzwoicie na danej platformie, to potrzeba więcej zainwestować. Tworzenie gier na komórki jest popularne dlatego, że koszt ich produkcji jest minimalny. W przypadku obu przenośnych konsolek Sony, było jednak inaczej, bo platformy tej firmy były przygotowane na gry z segmentu AAA. Producenci gier na handheldy, to zazwyczaj mniejsi developerzy, których gry są odrobinę tańsze, ale dysponują jednocześnie mniejszymi budżetami. Decydują się na mniejsze platformy, właśnie ze względu na ograniczone koszty. To może doprowadzić do tego, że mocniejsza platforma nie będzie otrzymywała wystarczającej ilości gier. To obserwowaliśmy szczególnie w przypadku Vity, która miała naprawdę niewielką ilość dedykowanych dla niej produkcji. Wiem, że Nintendo, chce temu zapobiec, próbując upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, jednak może okazać się, że obudzą się z ręką w nocniku; dostarczając po raz kolejny, domową konsolę, która będzie wyglądała blado na tle konkurencji (szczególnie, że ta szykuje już mocniejsze rewizje swoich sztandarowych produktów), a jednocześnie handhelda, na którego produkcja gier będzie za droga. Co będzie skutkowało tym, że znów nikt poza samym N, nie będzie robił gier na ich konsolę. Będzie to produkt, który nie będzie w stanie zadowolić nikogo.

Na zakończenie Extra Credit, które robiło swego czasu analizę porażki Vity:



14

cze

2016

Podsumowanie Sony na E3

Otrzyjcie już zły płaczący. Klękajcie gracze. E3 uratowane, a reszta konferencji schowała się w spacerującym po scenie cieniu Crasha Bandicoota. Nie ma sensu żebym streszczał całą konferencję, bo był pisał o tym  do jutra, a i tak nie oddałbym właściwie tego jak dobra była to konferencja. Tak się to robi. Praktycznie brak gadania, zero przerw, trailer, za trailerem, ciągłe bombardowanie zmysłów gameplayem i nawet zwyczajowe suchary prezentowały się nad wyraz dobrze. Do tego na sali obecna była orkiestra symfoniczna, która od czasu do czasu przygrywała muzykę do trailerów i dałbym wiele, by być w sali na miejscu, kiedy rozpoczęła się konferencja Sony. Żebyście potrzebowali pieluch nie muszę robić nic więcej by wymienić tytuły, które pojawiły się podczas prezentacji: God of War (nowy początek, bez numerka, jak już mówiono nie w Grecji a w skandynawii), Days Gone (Easy Rider z zombie w tle), The Last Guardian (25 października 2016), Horizon: Zero Dawn, Detroit: Become Human (Quantic Dreams), Resident Evil VII (wygląda jak P.T.), Farpoint ( nowy tytuł, survival na marsie?), Star Wars: Battlefront – X-Wing VR Mission, Batman: Arkham VR (?), Final Fantasy XV (+VR), Call of Duty: Infinite WarfareCall of Duty: Modern Warfare Remastered, Crash, Crash 2 i Crash Warped, Skylanders: ImaginatorsDeath Stranding (Hideo Kojima), Spider-Man (od Insomniac)

Samo spisanie tytułów w tym zestawieniu potrafi być wyczerpujące. Nawet takie co roczne suchary, jak Call of Duty, prezentowały się nadspodziewanie dobrze i cieszy mnie, że w tym roku dostaniemy 2 wysokobudżetowe shootery, które reprezentują skrajnie różne klimaty, przyszłość i I Wojnę Światową. Do tego wygląda na to, że VR w wykonaniu sony ma szansę na sukces, tam gdzie zawodzi Oculus i Vive, Sony zdaje się wieść prym i prezentuje wysokiej jakości grafikę, czego często brakuje konkurentom.

Death Stranding  od Hideo Kojimy to nic innego jak rozwinięcie pomysłu, który widzieliśmy w P.T. Spider-Man, z kolei tworzony jest przez studio, które przez ostatnie parę lat robiło gry pokroju Ratchet & Clank, czy Sunset Overdrive, a teraz otrzymało szansę na to, żeby zrobić coś z marką Marvela, trzymam kciuki za Insomniac. Kostium Parkera podoba mi się bardziej niż ten z ostatniego filmu!

Zaskakujący jest też God of War, bo nie dość, że mamy nowe otwarcie, to jeszcze Kratos, nie jest tylko wrzeszczącym brutalem, a zdaje się że przeszedł pewien rozwój emocjonalny, czego się po grze z tym bohaterem chyba nikt nie spodziewał.

Uff… opisałem tu tylko najciekawsze fragmenty, a momentów, które naprawdę warto zobaczyć jest więcej. O ile Microsoft na swojej konferencji zaprezentował nam dlaczego warto mieć PC-ta (bo dostajesz wszystko co będzie na XBOXie, masę gier multiplatformowych, niektóre gry z konsoli konkurencji i dużo indyków), to Sony, pokazało, że musisz kupić PS4. Nie będę wklejał poszczególnych trailerów, konferencję Japończyków trzeba po prostu zobaczyć w całości, bo zwyczajnie nie ma czego tu pomijać.



14

cze

2016

Podsumowanie Ubisoftu na E3

Nie spodziewałem się tego, ale Ubisoft w tym roku miał jak do tej pory najnudniejszą (prezentacja PC Gamer była o wiele ciekawsza) konferencję. Doskonale widać też na jej przykładzie jakie problemy trawią francuskiego giganta, a głównym jest brak różnorodności, bo większość ich gier wygląda podobnie i łączą je podobne mechanizmy rozgrywki. Jednocześnie w tym roku nie było żadnego filmiku, który miałby za zadanie oszukać widza, prezentując podrasowany materiał z gier. Jest to jednak topór obusieczny, bo w rzeczywistości brak gier, które wyglądałyby oryginalnie, czy powalały graficznie.  I dziś widać, że to co było dobre na konferencjach Ubisoftu w poprzednich latach to wielkie oszustwa jeśli chodzi o grafikę. Nawet nie będę wstawiał trailerów  z DLCkami The Division, nie warto.

To czym rozpoczęła się konferencja, to informacja o tym, że nowe Just Dance pojawi się na wszystkich platformach w październiku i nie było by w tym nic ciekawego, gdyby nie wymieniono także Nintendo NX. Znów nie jestem pewien do końca, kiedy dokładnie nowa platforma Japończyków będzie miała swoją premierę. Nintendo niby zapowiadało, że nowa konsola w sklepach pojawi się w okolicach marca 2017, jednak cały czas pojawiają się sprzeczne informacje dotyczące tej daty.

Później przyszła pora na Ghost Recon: Wildlands, które wygląda jak miszmasz paru innych gier Ubisoftu. Połączenie The Division, z Far Cry 3/4. Gdzieś już to wszystko widzieliśmy i nic nie miało prawa nas zaskoczyć, bo nawet sposób w jaki rozmawiają gracze w trakcie prezentacji przypominał wojenny bełkot, który prezentowały gry firmowane nazwiskiem Tom Clancy’ego.

W sumie jedyna rzecz, która była naprawdę błyszczała w trakcie tej konferencji to South Park: The Fractured But Whole. Ta prezentacja nie nudziła, była naprawdę zabawna i w dodatku widać, ze twórcy wzięli sobie do serca narzekania graczy na pewne drobne niedostatki poprzedniej części i zrobili wszystko by je poprawić. System walki zdaje się już nie być jedynie nudną kopią czegoś, co mogło się pojawić w JRPG. W dodatku zamawiając The Fractured But Whole otrzymamy The Stick of Truth, za darmo. Super!

Na konferencji znaleziono chwilę na prezentację gier VR. O ile zabawa w orła z laserem w Eagle Flight VR nie wydaje się zbyt pasjonująca, to każdy kto lubi Star Treck, zapewne zainteresuje się Star Trek: Bridge Crew. Co prawda istniały już symulatory mostków kapitańskich, które są niemal esencją tego uniwersum, ale ostatni tego typu projekt ma już parę ładnych lat na karku, no i brak mu było wsparcia dużego wydawcy. Graficznie może nie najbardziej imponujące, ale mam wrażenie, że nie będzie to przeszkadzało w dobre zabawie, nawet jeśli nie będziemy używać gogli VR. W dodatku w prezentacji brali udział aktorzy z serii.

Poza tym Ubisoft chyba lubi się powtarzać, bo wydaje się stosować te same sztuczki co w zeszłym roku. Dwie mniejsze gry jakie zaprezentowano, to Grow Up, sequel do Grow Home, i Trials of the Blood Dragon. W obu przypadkach, to tak trochę więcej tego samego co wcześniej. I w obu przypadkach są to projekty, które raczej tego więcej nie potrzebowały i można było skupić siły, które w nie włożono na czymś zupełnie nowym.

For Honor wciąż rządzi i wygląda super. Problem polega na tym, że jak wiele rzeczy dotychczas na E3 jest to kolejna gra, którą widzieliśmy już rok temu i w sumie wiemy o niej tyle ile potrzebujemy i w simie jedyne co nas interesuje to  by w końcu położyć łapę na tej grze i zacząć zarzynać naszych wrogów. Bo nie jestem pewien, czy gra ta potrzebuje tłumaczyć się z tego co się w niej dzieje, bo wystarczy, że wygląda naprawdę super. Musimy jednak poczekać do przyszłorocznych walentynek. Jest jeszcze jedno pytanie, czy wersja sklepowa będzie faktycznie wyglądała tak jak gameplaye, bo jest to jedyna gra, którą mogę posądzić o to, że może próbować nas oszukać. Ubisoft doprowadził do tego, że nawet jeśli coś mi się podobam to nie jestem pewien, czy mogę temu do końca wierzyć.

O Watch Dogs 2 wiedzieliśmy i dalej nie zachwyca. Tym razem wydawca zdaje się być trochę bardziej szczery co do tego, jak gra wygląda naprawdę i przez to w rzeczywistości nie powala. Gampalyowo będziemy mieli powtórkę z rozrywki, z nowym, odrobinę mniej nudnym i mniej kultowym bohaterem. Kolejna z tych gier, która wygląda jak każda inna wyprodukowana przez Ubisoft.

Kolejna porcja ziewania to zupełnie nowa marka – Steep. Znów gra jest przepełniona urokiem Ubisoftu, co oznacza, ze będzie nudno, bo mimo braku realizmu, nie jest ona wystarczająco przerysowana. Brak tu arcadowej lekkości SSX i przypomina mi to najsłabszą część serii, która miała podobne założenia. Nowa marka, na którą zdecydowanie nie czekam.

Coś tam jeszcze przebąkiwano i filmach na podstawie Assassin’s Creed Watch Dogs 2, ale przy ogólnej nudzie, w tych momentach człowiek zaczyna odpływać i rozprasza się. Konferencja była za długa, w stosunku do tego co zaprezentowała. Zbyt długo koncentrowano się na każdej z gier. Materiał, który zaprezentowano, spokojnie można było upchnąć w godzinę, szczególnie jeśli zrezygnowano by z prezentacji nadchodzących filmów. Ubisoft? Nie, dziękuję!



13

cze

2016

Podsumowanie Microsoftu na E3

Całą konferencje mogę podsumować słowami: kup PC. Konferencja Microsoftu była dziwna. Zacznijmy od tego, że wszystkie dotychczasowe exclusivy XBOX ONE są teraz dostępne także na PC. Co prawda, jedynie przez okropny Windows Store, ale ten zdaje się pomału ewoluować w stronę używalności.  Do tego na koniec konferencji zapowiedziano Project Scorpio, który ma być… w sumie nie wiadomo czym. Zapowiedziano go jako, coś w rodzaju najpotężniejszej konsoli, ale jednocześnie ma być to zupełnie nowe podejście do tematu konsol. Przypomina mój wpis sprzed paru miesięcy, gdzie mówiłem, że jak tak dalej pójdzie, to konsole przeistoczą się w PC, a XBOX i PlayStation staną się jedynie marką dla systemu operacyjnego. Najwyraźniej Microsoft zdał sobie sprawę z tego, że PC nie jest konkurencją dla konsol i tytuły, które na nich się znajdują niekoniecznie mogą zachęcić użytkownika do kupna XBOXa. Co nie oznacza, że nie można im sprzedać paru gier, na których inaczej na tej platformie nie zarobią.

Konferencja zaczęła się od prezentacji nowej wersji konsoli. XBOX ONE S, to wersja slim, zmniejszona o ok 40, w którą wmontowano zasilacz, nie będzie więc już was straszyła wielka gorąca cegła leżąca przy telewizorze. Wciąż przypomina on magnetowid, z tym, że teraz jest biały (a przynajmniej taki zaprezentowano podczas konferencji). Do tego dostajemy pady, które możemy modyfikować kolorystycznie.

Jeśli chodzi o gry, to było całkiem nieźle i myślę, ze każdy mógł tu znaleźć coś dla siebie. Choć kompletnych nowości było niewiele, a najciekawszym elementem był fakt, że praktycznie wszystkie te produkcje pojawia się na PC. Więc jeśli jesteś graczem korzystającym z komputera, to ta konferencja była pełna wcześniej nie zapowiedzianych na tę platformę tytułów. Zaczęło się od Gears of War 4, które wygląda dobrze, z tym, że nie jest to mój typ shootera. Ale jak ktoś lubi chować się za murkami sięgającymi do pasa, to poczuje się jak w domu. Pewnym novum są zniszczalne przeszkody.

ReCore wzbogaciło się w końcu o gameplay i choć o grze wiemy od roku, dobrze wiedzieć jak wygląda. Zastanawia mnie jak Keiji Inafune, gość od Mega Mana, radzi sobie z prowadzeniem paru projektów na raz – bo zapowiada się, że Mighty No.9 trochę na tym ucierpiał. W ReCore Pojawiły się elementy platformówkowe, określono jak nazywają się poszczególne roboty i jakie mniej więcej mają funkcje, ale dalej niewiele wiemy o samej grze. Zawsze lepiej zobaczyć coś niż kompletnie nic.

Microsoft ma też parę gier indie, które ukażą się tylko (i nie tylko) na jego plarformach. Jedną z nich jest Inside, od twórców Limbo. Znów produkcja, którą zapowiedziano w zeszłym roku, teraz wzbogaciła się o tytuł i w sumie to tyle, bo samego gameplay’u nie pokazano. Zaraz po tym zalano nas montażem z indykami i można było tam dostrzec parę ciekawych tytułów. Dzisiaj każdy chce kawałek niezależnego tortu i Microsoft niczym się w tym przypadku nie wyróżnia.

Ogólnie sporo było gier, które widzieliśmy już rok temu. Jak Forza Horizon 3, czy  Scalebound i Sea of Thieves. Gra wyścigowa, jak to gra wyścigowa, każdy widzi. Scalebound od Platinium wydaje się z kolei trochę nudnawe jak na standardy tego studia i zalatuje lekko Monster Hunterem. Może będzie dobrze, jednak trailer z zeszłego roku był nieco ciekawszy. Ciekawe prezentuje się powrót Rare do formy i wydaje się, że ich nowa gra może być ciekawą piracką przygodą. Jest to dla mnie jeden z bardziej interesujących tytułów jakie pojawiły się na tej konferencji. Wygląda trochę jak połączenie elementów Guns of Icarus, z żeglowaniem po otwartym świecie. Witaj przygodo!

 

Microsoft miał też parę nie najgorszych nowości, ale co po niektóre wyciekły wcześniej i w dodatku dwie z nich to gry z zombie, których przez ostatnie lata było trochę za dużo. Mamy więc Dead Rising 3 i State of Decay 2. O Halo Wars 2 słyszeliśmy już przed targami, choć jedynie pół oficjalnie. Zastanawia mnie jak będzie wyglądało sterowanie w tej grze na PC, bo część pierwsza projektowana była raczej z myślą o konsolach, co było dość nietypowe jak na RTSa. Pytanie, czy gracze z PC, będą pojedynkowali się z ludźmi dzierżącymi pady, czy jednak, te dwa światy zostaną rozdzielone, ze względy na przewagę jednej ze stron.

 

Oprócz tego pojawiły się trailery gier multiplatformowych: Finaf Fantasy XV, Battlefield 1 (ale już to widzieliśmy), We Happy Few, Tekken 7  a także pierwsza prezentacja samodzielnej wersji Gwinta, z ostatniego Wiedźmina. Nowa gra Square Enix nie wygląda źle i chyba dostaniemy pierwszą od dłuższego czasu dobrą grę z tej marki. We Happy Few po raz pierwszy zaprezentowało gameplay i wciąż jest intrygujące, i intersujące. Gra zapowiada się na połączenie walking symulatora, czy przygodówki z elementami roguelike, ale jaki gatunek z tego dzisiaj nie czerpie. Tekken 7  z kolei chwali się płynnymi przejściami pomiędzy grą, a przerywnikiem filmowym.

To w sumie tyle, gdzieś tam w środku zaplątała się jeszcze prezentacja nowości w Minecrafcie, która jest warta wspomnienia tylko dlatego, że wszyscy w niej biorący udział, wyglądali jakby się naćpali, łącznie z Johnem Carmackiem w googlach VR. Jestem zadowolony, dostałem całkiem strawną konferencję, a najlepszą wiadomością z niej jest to, że tym razem wszystko co się na niej pojawiło będzie dostępne także na PC. Brakuje trochę kompletnych nowości dla samego XBOXa, ale dla ludzi grających na komputerach wcale nie jest to zła wiadomość. Widać jak zmieniło się podejście Microsoftu do drugiej platformy, którą powinien wspierać. I choć Microsoft Store to wciąż coś co nie działa za dobrze, to lepsze takie wsparcie, jak żadne. Byle tylko nie stało się ono wkrótce próbą zmonopolizowania platformy i zniszczenia SteamaGOG i  Origin, czy paru innych niezależnych platform, które zrodziły się w zakamarkach internetu. By wbudowany sklepik nie stał się obowiązkiem.



13

cze

2016

E3 poza sceną #1

Konferencje może i są chlebem powszednim na E3, ale poza nimi też zdarzają się czasem ciekawe ogłoszenia. Z rodzaju tych bardziej interesujących pojawił się pierwszy gameplayowy trailer Injusice 2. O ile pierwsza prezentacja gry, która miała miejsce parę dni temu, wyglądała średnio, to ten już nie prezentuje się najgorzej. Jedynka była całkiem fajną casualową bijatyką, z interesującą historią i mam nadzieję, że część druga nie będzie gorsza. Nie zdziwię się, jak ten trailer pojawi się na konferencji Sony, albo Micorsoftu.

Wygląda też na to, że szykuje się gra oparta na komiksie Berserk (który niedługo ma otrzymać nową ekranizację). Na razie dostępny jest tylko krótki trailer, który pokazuje tyle co nic. A ze względu na zawartość jest skierowany chyba raczej do japońskiej części widowni. No i oprócz tego jest w całości po Japońsku, więc mogę się jedynie domyślać o co chodzi. Z pierwszych informacji wywnioskować można, że będzie to spin-off serii Dynasty Warriors.