2

maj

2017

Lepiej późno niż wcale #1

Ostatnio stwierdziłem, że skoro obejrzałem już film, to mogę napisać na jego temat parę słów. Nawet jeśli od czasu jego premiery minęło trochę czasu. Los chciał, że miałem trochę wolnego czasu, w związku z tym iż  maszyna, która służyła mi do pracy odmówiła posłuszeństwa. Edytor tekstu nie potrzebuje jednak zbyt dużej mocy obliczeniowe, stąd pisanie nie stwarza mi zbyt wielu problemów.  Dlatego popełniłem tekst na temat Ghostbusters 2016.

Film ten był w zeszłym roku elementem wojny propagandowej. Nie da się ukryć, że jakaś tam mała bitwa płci się wokół niego rozgrywała. Dziś jakoś ta cała wrzawa przebrzmiała, ja praktycznie o tym zapomniałem, prawie też zapomniałem, że ten film istniał i gdyby nie to, że pojawił się na HBOGO, to pewnie trochę jeszcze czasu by minęło, zanim bym po niego sięgnął. Trailer, o którym wspominałem jakiś czas temu, nie nastawiał mnie specjalnie pozytywnie do tego seansu, podobnie jak większość internetowych recenzji. Z drugiej strony, czasem potrafię się nawet dobrze bawić na złych filmach. Stąd zanurkowałem w odmęty kina niskich lotów i przekonałem się na własnej skórze, czy za parę lat kobieca wersja Ghostbusters nie będzie uznawana za jakiś ukryty klejnot, który został niesprawiedliwie potraktowany podczas swej premiery.

Aby przeczytać pełną wersję tekstu, kliknij na obrazek powyżej.



1

maj

2017

Kończ waść

Spoglądając na listę filmów, jakie chcę obejrzeć i na kinowe premiery w ciągu paru ostatnich lat mam wrażenie, że co raz więcej jest filmów, które na siłę starają się wydłużać swoją długość. Ponad dwu godzinny czas trwania obrazu, zdaje się być normą i chyba próbuje być usprawiedliwieniem dla wysokich cen biletów. Problem w tym, że nie odnoszę wcale wrażenie iż dłuższe filmy, są w jakiś sposób lepsze, a czasem odnoszę wręcz wrażenie, że gdyby niektóre ekipy się nimi zajmujące, postanowiłyby jednak pozbyć się odrobiny materiału, zyskałyby lepszy produkt. Choćby ostatnio zacząłem się zastanawiać, czy faktycznie, reżyserskie, dłuższe wersje Władcy Pierścieni, są faktycznie lepsze, czy może oferują jedynie parę dodatkowych scen, które nie specjalnie pomagają całości, a jedynie powodują, że ciężej wysiedzieć na seansie bez wizyty w toalecie. Całe szczęście trend, w którym historie dzielono na wiele filmów, czego ofiarą był  Hobbit, umarł już parę lat temu, ale wciąż się zastanawiam, czy nawet najprostsze filmy akcji, muszą trwać przez ponad 2 godziny. Szczególnie, że gdy ostatnio oglądałem Grawitację, trwającą trochę ponad półtorej godziny, która zostawiła mnie z uczuciem satysfakcji. Film, kompletnie pozbawiony był niepotrzebnych elementów, był zwięzły. Był tak długi jak potrzeba i nie potrzebuję jego wersji reżyserskiej, bo wątpię by cokolwiek poprawiła, a wiele mogłaby zepsuć. Zresztą, Batman v Superman wersję reżyserską otrzymał i w moim mniemaniu, wciąż nie jest to dobry film. Bycie zbyt długim dla własnego dobra, jest zresztą problemem, który bardziej jak do filmów, może tyczyć się do gier komputerowych, które sztukę wypełniania czasu bezsensowną zawartością opanowały niemal do perfekcji. Podobnie jest z komiksami, rozciągającymi dobrze sprzedające się historie na tak wiele tomów, że w końcu przestaje mieć ona sens i wtedy potrzebny jest nagły reset uniwersum. Problem kiedy skończyć tyczy się każdego medium. I może to własnie odróżnia prawdziwe arcydzieła, od tworów przeciętnych. Dobre wyczucie tego, kiedy skończyć, by oszczędzić sobie wstydu.