3

mar

2016

Boję się duchów


Kiedy ogłoszono, że Ghostbusters dostanie remake/sequel (bo ciężko powiedzieć, czy to jedno, czy drugie), w dodatku w całości w kobiecej obsadzie, byłem zaintrygowany. Z jednej strony intuicja podpowiada, że dwa razy ducha w butelkę nie da się złapać (co udowodnił sequel) i nowa produkcja będzie prawdopodobnie klapą. Z drugiej, odważne posunięcie, by tym razem w roli pogromców pojawiły się wyłącznie panie, dawało pewne nadzieje. W końcu jeśli robić to jeszcze raz, to przynajmniej z jakimś ciekawym twistem, odważnie i bez kompleksów. Inaczej nie ma sensu przerabiać czegoś, co było bliskie ideału już za pierwszym razem.  Wydawało się, że ktoś włoży w to trochę serca i otrzymamy coś przyzwoitego.

Na razie na nic takiego się nie zapowiada. W moim mniemaniu zaprezentowany trailer jest okropny.  Brak w nim naturalnej chemii i uroku Dana Aykroyda i Harold Ramisa, a obsada zdaje się być bandą gigantycznych stereotypów, pozbawionych ludzkich charakterystyk. Każda z aktorek zdaje się odgrywać te same role, co panowie w poprzedniej inkarnacji filmu, tyle że z jeszcze większym przesadyzmem. Nerd, jest jeszcze nerdowski, grubas, jeszcze grubszy, a czarnoskóry członek zespołu został napisany przez kogoś, kto Afroamerykanów widział jedynie w gangsterskich filmach, bądź kinie blacksploitation. Od razu czuć, że ktoś za bardzo stara się być “cool” i nie wychodzi mu to na dobre. Czuć sztuczność i mam wrażenie, że w role nie wcielają się profesjonalni aktorzy, a zbieranina komików, którzy doświadczenie zdobywali w stand-upie. Odór tworu, napisanego przez hollywoodzkich speców od marketingu, a nie miłośników dobrego kina fantastycznego, ciągnie się za tym zwiastunem na kilometr. Najwyraźniej ktoś liczy na to, że widownia przełknie wszystko, jeśli wciśnie się w to znaną markę.

Nie przekonują mnie też efekty specjalne, które wyglądają jak wyciągnięte z aktorskiego filmu Disneya z księżniczkami. Animatronika i animacja poklatkowa z oryginału miały lepszą atmosferę i były bardziej niepokojące. Tu obraz przesycony jest zbyt mocnymi kolorami, a duchy wydają się tanie i to nie w dobrym tego słowa znaczeniu, jakie postawiło by na nogi każdego miłośnika kina klasy Z. Gdy zapowiedzieli kobiecą wersję Ghostbusters, to chciałem zobaczyć, co z tego wyjdzie, bo w sumie to był jedyny sposób na wykonanie interesującego remake’a. Teraz mi się odechciało. Egon się w grobie przewraca. Nie dziwię się, że Bill Murray unikał kolejnych sequeli, jeśli tak miały one wyglądać.