6

kw.

2016

Stare oblicze gier przygodowych w VR

Spoglądając na rozwijającą się technologię VR i to jakie oferuje ograniczenia i możliwości, zacząłem myśleć o grach jakie będą dostępne na tą platformę. Już dzisiaj sporo jest gier, do których dodano niejako VR, choć nie były one projektowane z myślą o nim. Technologia ta zdaje się sprawować świetnie w przypadku gier, w których kierujemy pojazdami, czy to roboty, statki kosmiczne, czy po prostu samochod; póki siedzimy w fotelu imersja jest wspaniała. Ponoć trochę gorzej jest w przypadku bardziej tradycyjnych gier, w których mamy poruszać się na własnych kończynach, choć ja sam nie narzekałem, kiedy udało mi się wypróbować urządzenie, lata temu, testując mały demonstracyjny fragment Dying Light. Można powiedzieć, że dużo lepiej grało mi się niż na telewizorze, bo dzięki śledzeniu głowy, nie miałem zbyt wielkiego problemu grając na padzie (FPS na padzie=herezja), a jedynie takie stanowiska udostępniono swego czasu by pokazać krótkie demo produkcji.

Widzę dziś jednak jeden gatunek, który może się dobrze sprawdzić w przypadku VR, a są to przygodówki. Nie tyle takie, które kojarzą się ze złotą erą gier Lucasartu, a raczej te pokrewne Mystowi, Atlantyczie, czy bardziej współczesnym Sherlockom Holmesom. Jest parę powodów, dla których mogły by być one nawet niezłym materiałem na wczesne tytuły zajmujące się VR. Chyba najważniejszym jest niska zasobożerność gier przygodowych. Nie wykonują one skomplikowanych symulacji. W tradycyjnej grze przygodowej nie ma zbyt wiele miejsca na skomplikowaną fizykę i AI. Jest to zestaw bardzo prostych skryptów, które są trochę jak forma filmu poprzeplatanego zagadkami. Jest to o tyle ważne, że już do samego generowania grafiki wymagana jest całkiem mocna maszyna, z której VR pografi wycisnąć siódme poty. W grze przygodowej można uzyskać całkiem spora imersję skupiając się praktycznie jedynie praktycznie na stronie graficznej gry. W dodatku, trochę inna perspektywa może pozytywnie wpłynąć na oryginalne zagadki przestrzenne. Gry typu The Witness, Jonathana Blow mogły by się spisać całkiem nieźle, gdyby zostały przystosowane do nowego sprzętu, choć obecnie gra ponoć sprawia z nim trochę problemów (niektóre zagadki można oszukać). Zapewne na początku popularne będą różnego rodzaju “symulatory spacerów, ale od nich już tylko krok do pełnoprawnej gry przygodowej.